Idzie sobie gdzieś w nieznane,
portki ma trochę spaprane.
Gdzieś tam spał pod kaloryferem w bloku,
ale nie stęka, choć go boli w boku.
Cieszy się bo wstał i jeszcze widzi,
wiadomo inny się go trochę brzydzi.
Podchodzi do ciebie- mówi szefie,
a ja do niego, nie dam ci grosza bo sam biedę klepie.
Puszkę zdeptał nogą, zaglądnął do kosza,
idzie do sklepu, bo uzbierał trochę grosza.
Przeliczył sobie na denaturat,
będzie na napój akurat.
Wpadł do sklepu między regały,
aż tu nagle pieniążki się gdzieś posypały.
Stał się dylemat nie znalazł dwadzieścia groszy,
i przełyk nie dozna rozkoszy.
Ekspedientka mu nie da, bo jak go zobaczy,
że do takiej doprowadził się rozpaczy.
Ale idzie dalej, zbiera makulaturę trochę złomu,
cieszy się życiem, chociaż nie ma domu.
Tylko panowie bez obrazy,
bo nikt nie jest bez skazy.
Pamiętajcie o jednym tylko,
bo to życie jest krótką chwilką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz